>>KURS ZNAJDZIESZ TUTAJ <<
—————————————————————————————————–
„Dlaczego zdecydowała się Pani na zmianę pracy?”
„W tych 2 ostatnich miejscach to Pan nie zagościł za długo, jakie są motywacje ku tym zmianom?”
Rekruterzy nawet nie udają, że ich to nie interesuje i zanim usiądziesz na krześle w salce konferencyjnej, już pocisz się i trzęsiesz na myśl, że znowu musisz się tłumaczyć ze swojej decyzji, którą podejmowałaś z taką niepewnością.
Faktem jest, że coraz więcej młodych ludzi (wiek 20 – 30 lat) decyduje się na częstą zmianę pracy. Często rozumiem tu jako rok lub mniej.
I emocje z tym związane są bardzo różne. Jedni nie mają z tym problemów, ponieważ ważne abyśmy się rozwijali. Inni uważają, że pokazuje to brak zdecydowania i szybkie rezygnacje jeśli coś nie idzie po naszej myśli.
Sama kiedyś usłyszałam, że bycie „skoczkiem/jumperem” nie popłaca. Dziś postaram się to rozłożyć na czynniki pierwsze.
Z perspektywy pracodawcy – dlaczego firmy mają obawy przed zatrudnianiem „jumperów”? Z jednej strony zależy im na młodym nabytku, który to przyjdzie i „odświeży strukturę”, pokaże nową perspektywę, doda powiewu świeżości jakkolwiek dziwnie to nie brzmi.
Z drugiej strony taka osoba to spore ryzyko, że dziś jest, a za miesiąc jej nie ma, a chcąc nie chcąc firmy ponoszą ogromne koszty pozyskania pracownika. Bo pozyskanie pracownika to nie tylko etat pani rekruter, która szuka kandydata, a później przeprowadza proces. To także cały etap wdrożenia w organizację – a to już część wynagrodzenia managera i zespołu, który z Tobą usiądzie i poświęci Ci czas, wszystkich tych, którzy załatwiają Ci np. dostępy (do poczty, programów). To także koszt wszystkich licencji, które nie rzadko wynoszą od kilkuset zł do kilku tysięcy za miesiąc. Podsumowując to naprawdę spore pieniądze.
Po drugie, rekruterzy mogą mieć obawę, że taka częsta zmiana pracy mogła nie wychodzić z inicjatywy pracownika, tylko pracodawcy. Zazwyczaj w firmach rozmowy rozwojowe odbywają się po 3 miesiącach od startu pracy oraz później średnio co roku. Jeśli po kilku miesiącach od zatrudnienia ktoś rezygnuje z pracy, może to oznaczać, że były pracodawca nie do końca był zadowolony ze współpracy i łatwiej było po prostu się rozstać. Dla przyszłego pracodawcy rodzi to obawę, że kandydat może sobie nie poradzić w nowym miejscu.
Spis treści artykułu:
Z perspektywy młodej osoby
Mam 28 lat i za sobą pracę w 4 miejscach u różnych pracodawców (mówię tu już tylko o pracy zawodowej). Za każdym razem zadawano mi pytania na rozmowie dlaczego zmieniam pracę. Tylko raz pojawiła się sugestia, że te zmiany są częste.
Jak wyglądała odpowiedź?
W moim przypadku główne skrzypce zawsze grała uczelnia. Dość wcześnie rozpoczęłam pracę w pełnym wymiarze godzin studiując stacjonarnie, a to powodowało, że musiałam zawsze próbować iść na pewien kompromis między jednym, a drugim. Niezmiennie priorytetem było jak najszybsze skończenie uczelni i obrona, więc jeśli pracodawca nie był w stanie pójść mi na rękę, (bo po prostu potrzebował kogoś w standardowych godzinach pracy, a czasami inaczej się nie dało) to musiałam szukać innych możliwości.
Kolejnym argumentem była dla mnie kwestia rozwoju.
Na początku swojej ścieżki zawodowej decydowałam się na pracę w małych lub średnich firmach (50 -150 osób). Miało to mnóstwo swoich plusów (jak np. bezproblemowy urlop na miesiąc na sesję, małe zespoły i więcej kontaktu z managerem), ale też powodowało, że dość szybko… się nudziłam. Zawód w którym pracuję nie jest obsadzany dużą ilością stanowisk w małych organizacjach, co oznacza, że zazwyczaj jedna osoba ma przypisany projekt/y, który cyklicznie prowadzi. Robienie 2 razy tego samego projektu to był dla mnie max, i zaraz potem chciałam robić/nauczyć się czegoś nowego. I oczywiście projekty są różne – zaczynając od liczby osób zaangażowanych po złożoność procesów. Moje projekty jednak nie były na tym etapie bardzo złożone ze względu na skalę biznesu;)
Natomiast uważam, że każda z tych odpowiedzi jest ok i nie powinna wzbudzać w rekruterze ambiwalentnych emocji.
Tych powodów dla których osoby młode rezygnują jest sporo więcej.
To na przykład:
· historia opowiedziana przez rekrutera na rozmowie rekrutacyjnej vs rzeczywistość to 2 różne światy, które w żadnym punkcie nawet się nie łączą. Uważam, że jest to największa krzywda jaką pracodawca może zrobić sam sobie. Bo sam spisuje ten proces na straty a kłamanie wychodzi już pierwszego dnia i pozostawia niesmak do dnia ostatniego.
· manager – miał dawać swobodę, niezależność i wsparcie, a tak się jakoś zdarza, że wywołuje większą presję, kontroluje na każdym kroku i rozlicza ze wszystkich błędów. Niestety takich managerów nadal jest na pęczki, mamy więcej szefów niż charyzmatycznych liderów, a nie wszystkie zachowania jesteśmy w stanie wychwycić na pierwszej rozmowie.
Mój tip: Nie czekaj do pierwszego dnia aby dowiedzieć się jak pracuje Twój manager. Na rozmowie zadaj mu pytania. Pamiętaj, że ten czas jest tak samo dla Ciebie jak i dla pracodawcy
Co go/ją motywuje do pracy?
Z kim lubi współpracować?
Co jego/jej zdaniem jest kluczem do sukcesu w projekcie?
Jaka wartość, którą reprezentuje firma jest dla niego/niej kluczowa?
Po drugie, bardzo ważne jest aby przy pytaniach dotyczących powodów rezygnacji z pracy, swoje emocje zostawiać za drzwiami salki rekrutacyjnej. Jeśli rekruter pyta dlaczego rozstaliśmy się z firmą, a my w głowie już mamy pełną listę zaniedbań od strony szefa to odpuśćmy. Narzekanie na byłego pracodawcę to zły kierunek, a rekruter zawsze będzie utożsamiał się z firmą. Jeśli wyrzucasz z siebie tyle emocji nt. byłego pracodawcy to jak podejdziesz do nowego?
· brak awansu lub podwyżki – „obiecali, że po roku dostanę więcej, a teraz mówią, że generalnie to świetnie sobie radzę, ale jeszcze muszę tak pociągnąć pół roku i wtedy może znajdzie się jakiś budżet”. Niestety to smutna rzeczywistość i granie na motywacji. Jeśli pracodawca po 6 miesiącach nie dotrzyma obietnicy, może się spodziewać że drugi raz tej samej osoby już nie nabierze.
· zmiana strategii firmy lub nowe obowiązki – firma zwalnia sprzedawców i mówi, że teraz będzie to dodatkowy obowiązek reszty pracowników. Nie każdy może czuć się dobrze w nowych zadaniach, które nie były ustalane na początku.
Inne dodatkowe powody to np. zmiana lokalizacji firmy i słabe dojazdy, problemy komunikacyjne z zespołem, zmiany w życiu osobistym, niskie wynagrodzenie.
Nawet jeśli praca nie jest naszym priorytetem, to nadal spędzamy w niej zbyt wiele czasu aby odpuszczać temat
Dopóki jesteśmy młodzi, nie mamy na swoim koncie dużych kredytów i zobowiązań, powinniśmy stawiać priorytet na znalezienie miejsca, które będzie idealne dla nas. Nie będzie lepszego czasu niż ten, kiedy jesteśmy na starcie kariery, a do emerytury i tak jeszcze z 3 dekady 🙂 Poza tym, nawet jeśli praca nie jest naszym priorytetem, to nadal spędzamy w niej zbyt wiele czasu aby odpuszczać temat.
I sama gdy zastanawiałam się kilka lat temu nad zmianą (właśnie ze względu na fakt, że czułam jak stoję w miejscu) usłyszałam od kolegi, że nie powinnam podejmować się zmiany, bo wszędzie będzie to samo i prędzej czy później gdzieś zacznę się ponownie nudzić. Na szczęście nie posłuchałam. Miałam poczucie, że marnuję swój czas (czytaj swoje życie), jestem niezadowolona, po części wkurzona też na siebie i nie daje mi to żadnej wartości dodanej. Miałam energię do działania, którą spalałam na niezadowoleniu z miejsca w którym byłam.
I choć szukanie zajęło mi chwilę, to teraz jestem w miejscu w którym czuję się dobrze, rozwijam się, a na myśl o pracy nie mam skurczów żołądka.
Natomiast wraz z decyzją o zmianie zawsze przychodzą wątpliwości – czy w nowym miejscu nie będzie gorzej? Czy dogadam się z nowymi osobami? Czy nie okaże się, że będę musiała cisnąć codziennie nadgodziny i się stresować? Czy szef nie wejdzie w rolę kontrolera na każdym kroku?
Nigdy nie mamy gwarancji. I ja też za każdym razem podejmowałam to ryzyko. Teraz wiem, że się opłacało 🙂
Uważam też, że znalezienie idealnego miejsca dla siebie to rzadko kiedy poświecenie pół roku. Niektórym zajmuje to dwa lata, a niektórym 15. Historie są różne, starty też. Czasami zaczynamy w jakimś miejscu trochę z przypadku i zostajemy tam dekadę, bo w sumie jest wygodnie. Czasami musimy opiekować się chorym członkiem rodziny i nie mamy możliwości wyjechania do dużego miasta gdzie mamy więcej możliwości. A czasami po prostu nie wiemy co jest dla nas. I znam osoby, które w wieku 45+ podjęły decyzję o zmianie i niesamowicie mi imponują, ale takim osobom na pewno będzie sporo trudniej niż studentowi czy 27latkowi. Wynika to z kompletnie innego etapu życia oraz oczekiwań związanych z wynagrodzeniem (ciężko jest od razu zarabiać 5k netto w nowej branży).
Dla pracodawcy ogromnym atutem jest zatrudnianie nowych osób.
Nowe osoby zawsze mają większą potrzebę pokazania swoich umiejętności i kompetencji, dlatego automatycznie wzmacniają zaangażowanie reszty. Na każdym spotkaniu są proaktywne i wychodzą z nowymi rozwiązaniami. Są silnie zmotywowane do wykazania się przed resztą zespołu (często nie tylko managerem).
Zmiana organizacji to też możliwość pracy w różnych stylach i metodykach. Możliwość oglądania od środka jak organizacja radzi sobie z wyzwaniami, jak podchodzi do rozwiązań, ludzi, inwestycji, kultury. To ogromna wiedza, której nie zdobędzie się czytając zakładkę „o naszej firmie” na stronie kariery.
Kolejny element to umiejętność szybkiej adaptacji. Na wielu stronach dotyczących kariery można przeczytać, że w pełni samodzielny pracownik kształtuje się po średnio 6 – 9 miesiącach. Może na stanowiskach dyrektorskich z kompletnie nową strukturę tak, jednak nie na stanowiskach specjalistycznych, gdzie praca w 70% pokrywa się z tym ro robiliśmy w poprzednim miejscu pracy. Wierzę, że młodym osobom taka adaptacja przychodzi naprawdę szybko. Wynika to z szybkiego przyswajania wiedzy, płynnym poruszaniu się w świecie cyfrowym, a to teraz kluczowe elementy, które wpływają na okres wdrożenia.
Podsumowując – wierzę, że kolejne młode osoby, które wchodzą na rynek pracy będą mieć duży wpływ na to, w jaki sposób postrzegamy zmianę pracodawcy. Nie jestem zdania, że takie zmiany powinno się robić w nieskończoność. Jednak uważam, że powinniśmy szukać dopóki nie znajdziemy miejsca w którym będziemy dobrze czuć się z szefem, zespołem, organizacją i rozwojem.
Dlatego jeśli jeszcze się zastanawiasz, znajdź ofertę, o której marzysz, odśwież swoje CV i zaaplikuj – może to będzie Twoja wymarzona praca i zmiana na lepsze;)
bardzo stresują mnie takie pytania i dokładnie jest tak jak napisałaś na początku – czuję, że muszę się tłumaczyć. ja nie chcę kłamać na rozmowach, niektóre rozstania z managerami są tragiczne – mam powiedzieć w takim razie nie prawdę?
Trzeba mówić prawdę i na to stawiać priorytet 🙂 Natomiast zdarza się, że gdy rekruter porusza ten temat, kandydat wylewa z siebie cały żal i nie jest w stanie się zastopować. Warto taką odpowiedź przygotować sobie wcześniej na spokojnie i ubrać to w odpowiednie słowa nienacechowane negatywnymi emocjami.
Bardzo ciekawy wpis z którym się utożsamiam, choć jeszcze jestem na wcześniejszym etapie. Zmiana pracy mnie stresuje i jest dla mnie wyzwaniem, tym bardziej że moje doświadczenia są różne. Jednak wierzę, że czasami po prostu trzeba poczekać 🙂
Ola trzymam za Ciebie kciuki 🙂
smutne jest to, że większość powodów odejść to brak podwyżki lub awansu. Łatwiej zmienić i w ten sposób zaspokoić swoje potrzeby niż płaszczyć się przed managerem.
Niestety to prawda. I faktem jest, że czasami musisz zrezygnować aby Cię doceniono w tej samej organizacji. Natomiast na rynku jest też sporo fajnych liderów, którzy dbają o swoich ludzi i wierzę, że będzie ich tylko więcej;)
piękny tekst! dziękuję za podzielenie się <3 i trzymam kciuki za kolejne:)
dzięki 🙂